Wolfentreffen, czyli zimowy zlot motocyklowy określany najbardziej hardcorowym zlotem w Polsce, to już cykliczna impreza organizowana przez Marka – White Wolf – Suslika. Pojechałem tam w tym roku po raz pierwszy i była to wyprawa, o jakiej nie śniłem. Przedstawiam moją przygodę na Wolfentreffen 2023.
O wilczym zjeździe dowiedziałem się od Dan Widło, podesłał link na grupie, na której jestem wraz z pięcioma kolegami, z którymi wspólnie jeździmy. Na początku byłem nastawiony trochę sceptycznie, ale jednocześnie byłem bardzo ciekaw, jak to wygląda na prawdę. Wtedy jeszcze nie byłem zdecydowany. Czas szybko płynął i było coraz bliżej do zlotu. Tak naprawdę podjąłem decyzję może tydzień przed imprezą i zacząłem przygotowania. Doszliśmy wraz z Danem do wniosku, że skoro mamy dość blisko do Zakopanego — ja z Brzeska, a Dan z Bochni, to pojedziemy trasą offroadową, żeby urozmaicić podróż. Przynajmniej tak uważałem na początku, chociaż czułem, że trasa nie będzie łatwa. Z doświadczenia wiem, że trasy off w terenie górzystym są trudne. Postanowiłem zabrać ze sobą sporo rzeczy i użyć do tego kufra centralnego oraz dwóch sakw bocznych.
Wyjazd motocyklowy w styczniu?
Zabrałem namiot, karimatę, dwa śpiwory, turystyczną butlę, garnek do grzania wody czy też jedzenia, buty i ciuchy na przebranie trochę narzędzi oraz trytytki (które mnie uratowały). Wyjechałem o 7:30 rano, a do pokonania miałem około 20 kilometrów do miejsca, gdzie mieliśmy się spotkać. Pogoda jak na styczeń była bardzo dobra, rano lekka mgła, później nawet świeciło słońce. Nasza wspólna wycieczka rozpoczęła się w okolicach Nowego Wiśnicza. Dodam też, że używałem rękawic narciarskich zamiast grzanych manetek. Uważam, że dość dobrze się sprawują. Gdy zjechaliśmy z asfaltu, okazało się po kilku kilometrach, że w wyższych partiach leży śnieg.
Wolfentreffen czyli łatwo nie będzie…
Trochę na początku się przeraziłem, bo nigdy na DR nie jeździłem po śniegu, ale okazało się, że opony, które mam założone — dają rade. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. Im więcej kilometrów przejeżdżaliśmy, tym bardziej zdawałem sobie sprawę, że łatwo i szybko nie będzie. Temperatura mimo słońca cały czas oscylowała w okolicach 0 stopni. Jadąc, mogliśmy podziwiać piękne widoki, jednocześnie walcząc z ciężkim terenem. Jedna sytuacja narobiła nam strachu. Zaproponowałem, że ja będę jechał pierwszy i wszystko poza kilkoma niegroźnymi przewrotkami szło dobrze, aż do momentu, gdy chcąc, obrać jak najkrótszą i prostą trasę przejazdu przez koleiny trafiłem nogą w betonowy słupek graniczny wkopany w ziemię. Upadłem i przez kilka chwil myślałem, że złamałem nogę. Na szczęście w końcu wstałem o własnych siłach, podszedłem do motocykla i zobaczyłem, że lewy set kierowcy urwał się od siły uderzenia. Jak to bywa — narzędzia i trytytki uratowały sprawę i można było dalej jechać.
Dalsza część trasy przebiegała pomyślnie. Oczywiście łatwo nie było, widać choćby to po tym, jak brudne były motocykle. Na zakupy stanęliśmy w miejscowości Ząb, która leży na wysokości 1013 m n.p.m. Ciekawostką może być, że wychował się w niej Kamil Stoch. Następnie udaliśmy się w kierunku zlotu. Nawigacja prowadziła drogą tak oblodzoną, że bałem się jechać, ale gdy przejechaliśmy najbardziej oblodzony fragment, ukazał nam się niezapomniany widok. Całe Zakopane, skocznie i góry w tle.
Dojazd na miejsce
Stamtąd już dojechaliśmy na miejsce docelowe, zostaliśmy miło przyjęci przez organizatorów, śmiech i miła atmosfera wynagrodziła wysiłek. Nie przeszkadzał nam już mróz w okolicach 5 stopni. Na „legendarny” podjazd postanowiliśmy przygotować się, wkręcając specjalne śruby w opony. Polecam na lód i ubity śnieg!
Po wyjechaniu na górę rozbiliśmy namiot na sianie. Nie ukrywam, że była to świetna zabawa mimo mrozu i ciemności. Gdy udało się rozbić obóz i wszystko ogarnąć zaczęliśmy chodzić do ludzi, rozmawiać, opowiadać swoje historie, te śmieszne i te przerażające. Atmosfera była świetna, wszystko wskazuje na to, że wszyscy motocykliści są pozytywni, a w szczególności świry, które wybrały się w na Wolfentreffen 2023. Rano wszyscy się powoli zbierali do wyjazdu, udało się zrobić kilka zdjęć i za dnia dopiero było widać, ile pojawiło się ludzi.
Chciałbym bardzo podziękować wszystkim za tą świetną imprezę. Przede wszystkim Dan Widło dziękuję za wspólną podróż i świetną przygodę, a także oczywiście organizatorom. Jeśli nic się nie zmieni za rok, widzimy się znów. Polecam – zimowy zjazd Wilków to niezapomniana przygoda!
Swoją wyjazdową przygodę opisał na łamach ADVportal Krzysztof „SLWA” Śliwa. Dziękujemy za podzielenie się Twoimi doświadczeniami!
A jeżeli i Ty chcesz, aby Twoje przygody ukazały się na łamach portalu – nie wahaj się i napisz do nas! Kontakt znajdziesz TUTAJ.